Puk, puk?
Ktoś jeszcze tu bywa? :)
Wiem, 2 lata to cholernie długo... ale cóż poradzę? Nie będę ukrywać, straciłam zapał, wenę i motywację, dlatego odłożyłam bloga w kąt. Nie pomógł też "Facebook", który nie chciał zmienić nazwy fanpage'a by blog stał się bardziej "lifestylowy" niż kulinarny.
Bo chciałam coś zmienić tutaj już dawno, pisać o rzeczach które mnie interesują, które mi się podobają, a nie są szczególnie związane z gotowaniem. A nazwa bloga, nie ma co ukrywać, kojarzy się raczej z kulinariami.. :)
ale wiecie co? trudno.
Chcę mieć swoje miejsce w internecie, więc nazwa zostaje, a ja wracam ze wszystkim co będzie mi chodzić po głowie.
Dlatego jestem dziś, 5 listopada 2018 roku, po ponad 2 latach nieobecności.
A z czym ? A no z ulubieńcami października :) żebyście zobaczyli jakich rzeczy możecie się spodziewać tu na blogu :)
Polecenie ciekawych filmów? Oczywiście!
Nowości z kosmetyczki ? Zdecydowanie!
Nowe, ciekawe sprzęty domowe? owszem!
Przepisy na smakowitości? Na to miejsce również się znajdzie :)
Także, po tym krótkim wstępie zapraszam Was (ponownie) do czytania nowego wpisu :)
Ulubieniec nr 1
Podkład Golden Rose Total Cover 2in1 Foundation&Concealer w kolorze Cool Sand
Od pierwszego użycia podbił moje serce.
Piękne, pełne krycie z możliwością dokładania podkładu jeśli to konieczne. Nie jest ciężki, choć konsystencją przypomina wręcz pastę.
Trzyma się na buzi nawet 12h i nie podkreśla nierówności skóry. Wykończenie nie jest matowe, nazwałabym to raczej satyną. Nie zapycha.
Szklane opakowanie z pompką, dostępność w wielu drogeriach internetowych oraz na wyspach Golden Rose i to wszystko za niecałe 30 zł ! Nic tylko brać :)
Znajdziecie go tutaj: KLIK
Ulubieniec nr 2
Błyszczyk Gloss Bomb Fenty Beauty by Rihanna w kolorze Diamond Milk
Marka Rihanny, Fenty Beauty, wdarła się do Polskiej Sephory niczym tornado.
I trudno się dziwić - sama posiadam 3 jej produkty i jakość jest NIE-SA-MO-WI-TA!
Jednak jeden z tych produktów był przy mnie przez cały październik - i na ustach i w torebce.
Jest to właśnie błyszczyk Gloss Bomb .
Formuła jest niesamowicie komfortowa, tzn. nie lepi się, jest leciutka.
Jeśli chodzi o kolor, może on się jednym spodobać, innym nie. Ja osobiście bardzo go lubię. Wiem, że jest dość mroźny i skrzący, ale nałożony w niewielkiej ilości na jakąkolwiek matową szminkę nadaje jej pięknego błysku. Jeśli komuś nie odpowiada kolor Diamond Milk, warto wybrać drugi wariant - Fenty Glow. Bardziej naturalny.
Nie raz pomagał mi w "trudnych" sytuacjach, kiedy moje usta były suche, a pomadka wyglądała już tak sobie.. Niewielka ilość na usta i można było działać dalej :) ( to oczywiście sprawdzi się z każdym błyszczykiem ).
Cena może lekko odstraszać (75 zł), ale moim zdaniem warto, bo może działać tylko jako błyskotka na usta, ale również jako wsparcie skóry ust w nadchodzącym okresie zimowym :)
Można go zakupić na stronie SEPHORY lub kupić u nich stacjonarnie. :)
Ulubieniec nr 3
Żelazko Russe&Hobbs One Temperature
Niespodziewany obrót spraw :D
Tak, będę polecać żelazko :) Ale nie byle jakie!
Żelazko One Temperature pozwala na prasowanie różnych tkanin bez konieczności samodzielnego ustawiania temperatury. Brzmi ciekawie? I jest!
Dzięki temu mogłam wyprasować męskie dżinsy, a zaraz po nich cieniutką, białą bluzkę i nie musiałam niczym kręcić - żelazko samo ustawiło idealną temperaturę.
Jeśli chodzi o samą konstrukcję - żalazko jest ciężkie, co dla mnie osobiście jest plusem, ponieważ czuje że wywiera odpowiedni nacisk na ubrania przy prasowaniu. No i widać że jest dobrze wykonane - cięższe = droższe? lepsze? :D odnosi się takie wrażenie.
Ma baaardzo długi kabel .
Prócz funkcji One Temperature, podoba mi się też możliwość prasowania parą w pionie, np. sukienki lub zasłon.
Podsumowując - myślałam, że podzielę się tym żelazkiem z mamą, ale zaczynam zmieniać zdanie :)
Żelazko możecie znaleźć między innymi w Media Markt oraz w sklepach EURO .
Ulubieniec nr 4
Program RuPaul's DragRace
Obserwując wiele amerykańskich youtuberów kategorii Beauty spotkałam się nie raz z tym programem, nie przywiązując do niego większej uwagi. Kiedy jednak 3 ostatnie sezony pojawiły się na Netflixie - przepadłam.
Nie jest to program dla wszystkich, zdecydowanie nie. Nie w Polsce niestety.
Ale jeśli ktoś lubi specyficzny humor, blichtr i docenia prace Drag Queen jako sztukę, to jest to program zdecydowanie dla niego.
Dawno się tak nie śmiałam, nie wzruszałam i nie byłam pod tak ogromnym wrażeniem talentu innego człowieka ( a nawet kilkanastu :)).
Jeśli lubicie dobrą rozrywkę - zdecydowanie polecam! Ja mam w planie obejrzeć ostatnie 3 sezony jeszcze raz i niecierpliwie czekam na sezon 11 !
I to wszystko moi Kochani!
Trzymajcie kciuki bym nie pojawiła się po raz kolejny dopiero za 2 lata :)
Możecie wpadać na mojego Instagrama, tam jestem częściej :)