Witajcie! :)
Jak tam najpyszniejsze święto w roku? :) Ile pączków zjedzonych? :)
u mnie szczerze mówiąc, to chyba najmniej pączkowy Tłusty Czwartek, ever :D
Ale za to ze swoimi pączkami :)
Jeśli już piszę ten post, to muszę skomentować te "przepychanki", które się pojawiają apropo tego święta.
Od rana widziałam już około setki postów i obrazków, które przypominają mi co chwilę: ile kcal ma pączek (300, jeśli ktoś jeszcze nie wie), ile trzeba ćwiczyć, żeby go spalić, że jak zjemy ich dużo, to przekroczymy limit kcal/ dzień.. i tak dalej...
no i wybaczcie, ale nie przemówiło to do mnie. :D
Zdrowy jadłospis powinno się trzymać codziennie, a wtedy można ze spokojem zjeść pyszne pączki na Tłusty Czwartek, babkę na Wielkanoc i smażonego karpia na Wigilię :)
tak się dzieje w Oliwskim :) |
Dokładnie tydzień temu, o tej porze, byłam na kolejnym spotkaniu organizowanym przez trójmiejską solniczkę połączonym z Tapas Party. :)
Tym razem spotkałyśmy się w gdańskiej restauracji Mercado.
Prowadzona jest ona przez dwóch młodych mężczyzn, którzy dopracowali wszystko w każdym calu.
Wystrój jest zaprojektowany przez hiszpańskiego architekta, a w karcie można znaleźć najbardziej znane hiszpańskie dania , takie jak paella czy tortilla.
Spotkanie różniło się nieco, od poprzednich.
Najważniejszym punktem w tym spotkaniu była degustacja nowego menu, które zostało zmienione z typowo hiszpańskiego, na bardziej śródziemnomorskie.
Posmakowałyśmy tortilli ze szpinakiem i kozim serem oraz z chorizo i cebulą, tradycyjnej paelli, pan con tomate, czyli grzanek z czerwoną pastą, cebulą, miękkim chorizo i parmezanem , a do tego podawano nam czerwone wino.
Wyjątkowo, spotkanie trwało dość krótko, a właściwie, bardzo szybko zaczęłyśmy się zbierać do domów. Mimo tego, było bardzo miło, porozmawiałam i pośmiałam się z przemiłymi osobami, oraz spróbowałam pysznych tapas.
Wszystkie zostałyśmy ambasadorkami Mercado, więc na pewno wrócę do tam, by posmakować innych specjałów z tego miejsca.
Blogerkom i solniczce dziękuję za kolejne spotkanie, i mam nadzieję, do zobaczenia na następnym. :)
miałam małą przerwę w blogowaniu z powodu nauki do popraweczki.
jednej. jedynej. i zdanej! :) także no następnej sesji jestem wolna :D
dzisiaj mam dla Was przepis na drugi sernik, który popełniłam w środę razem z sernikobrownie. :)
Było to przed imieninami mojej mamy :)
I dostała właśnie taki oto serniczek w prezencie i bukiet fioletowych tulipanów :)
Sernik jest mazisty, ale lekki w smaku :)
Obawiałam się trochę dodać imbir do sera.. ale wyszło pysznie. :)
Bardzo aromatyczny :) następnym razem dodam więcej gruszek :)
W podstawowym przepisie była polewa z białej czekolady, ja jednak użyłam ciemnej :)
Zapraszam po przepis na KORZENNY SERNIK Z GRUSZKAMI.
Składniki:
- 50 g masła
- 120 g mąki pszennej
- 1 jajko
- 2 łyżki cukru pudru
- 1/4 łyżeczki proszku do pieczenia
- 1/2 łyżeczki imbiru
- 500 g niekwaśnego tłustego twarogu, zmielonego przynajmniej dwukrotnie
- 2/3 szklanki drobnego cukru
- 1/2 szklanki kwaśnej śmietany (18%)
- 1,5 łyżki mąki pszennej
- 2 jajka
- 1 łyżeczka imbiru
- 1/4 łyżeczki cynamonu
- 5 małych gruszek (łączna waga przed obraniem ok. 500 g)
Przygotowanie:
Następnego dnia rozpuścić w kąpieli wodnej 1/2 tabliczki gorzkiej czekolady i zrobić mazy na serniku :)
Smacznego!
Witajcie :)
Wczorajszy wieczór spędziłam w towarzystwie blogerek kulinarnych i trójmiejskiej solniczki w gdańskim Mercado, gdzie poczęstowano nas specjałami z nowej karty. Ale o tym w innym poście, bo dzisiaj mamy WALENTYNKI.
Święto dość kontrowersyjne, mimo tak naprawdę, miłej otoczki. Wiele ludzi krytykuje, że jest to amerykańskie święto, nakręcane przez korporacje, które zarabiają na produkcji miliona czerwonych i różowych serduszek. Może i prawda.
Z punktu widzenia osoby, która ma od 6 lat kogoś, z kim może te Walentynki spędzać, moje argumenty mogą dla wielu osób nic nie znaczyć. Ale uważam, że Walentynki, jak i każde inne święto, to przyjemne oderwanie od codzienności. I mimo, że wyznawać miłość powinno się codziennie, to taki dzień jak Dzień św. Walentego to powód, do wyrwania się wcześniej z pracy(bo szef będzie może bardziej przychylny :)) i spędzenia czasu z ukochaną osobą.
Luty w tym roku jest raczej wiosenny :D Ale z reguły bywało tak, że było zimno. I ten dzień, to taki miły sposób na ogrzanie atmosfery. :)
A jeśli chodzi o blogerki kulinarne, to Walentynki, są jednym z tych świąt, na które nie można sobie pozwolić na niezrobienie czegoś serduszkowo-czerwono-różowego :)
U mnie czerwono. Nie dużo.. Ale za to mocno czekoladowo. A czekolada to też Walentynki. :)
Ciasto kusiło mnie od 2 miesięcy i dopiero przedwczoraj udało mi się je zrobić. :D
Jest pyszne, ciężkie. Zdecydowanie dla fanów brownie, ale też sernika...
to teraz już wiadomo o czym mówię. :D
Jeden z najbardziej lubianych deserów ...
Walentynkowe SERNIKOBROWNIES.
Składniki:
Masa czekoladowa (Brownie):
• 200 g gorzkiej czekolady
• 200 g masła
• 3 jajka
• 1 łyżeczka ekstraktu z wanilii
• 230 g drobnego cukru (dałam cukier puder)
• 120 g mąki
Masa serowa:
• 500 g śmietankowego sera twarogowego
• 3/4 puszki skondensowanego mleka słodzonego
• 2 jajka
Przygotowanie:
Brownie: Roztopić czekoladę w rondelku razem z masłem, nie podgrzewając za bardzo masy. Ostudzić. Jajka ubić na puszystą pianę razem z cukrem i wanilią, następnie wymieszać z ostudzoną czekoladą i masłem. Na koniec delikatnie połączyć w jednolitą masę z przesianą mąką (można mikserem na małych obrotach). Masę wylać do przygotowanej blaszki i piec przez 15 minut.
Masa serowa: Utrzeć ser na gładką i jednolitą masę, następnie stopniowo, po jednej łyżce dodawać mleko skondensowane. Później wbić kolejno po jednym jajku, ciągle miksując. (UWAGA! u mnie masa wyszła BARDZO wodnista. Byłam przerażona. Ale wy nie bądźcie :D wszystko ładnie się ścięło.) Masę serową wylać na jeszcze ciepłą warstwę czekoladową.(tu też warto uważać, żeby zbyt mocnym 'ciurkiem' nie płynęła masa serowa, gdyż można zrobić dziurę w brownie.)
Wstawić do piekarnika, zmniejszyć temperaturę do 160 stopni i piec ciasto przez 35 minut. Studzić w uchylonym piekarniku. Wstawić do lodówki na około godzinę bez przykrycia. Przed podaniem posmarować wierzch dżemem truskawkowym i pokroić na kwadraty.
Piątek był deszczowy, za to sobota przywitała mnie słońcem i sześcioma kreskami na plusie :)
Za 2h uciekam na spacer z moim M., żeby nie zmarnować tego dnia :)
Ale jeszcze przed wyjściem, chciałam się z Wami podzielić przepisem na jedno z moich ulubionych dań :)
Przepis na tę tartę dostałam od Cioci, która kiedyś zrobiła ją na obiad.
Tak mi zasmakowała, że bardzo szybko zrobiłam ją w domu sama :)
Później okazało się, że jest to jedna z wersji Tarty Lotaryńskiej-Quiche Lorraine, czyli placka pieczonego w okrągłej formie, nadzianego boczkiem, serem, szynką i jajkami, który podaje się we Francji w okresie Bożego Narodzenia.
Tarta jest pożywna, ciężka. Dobra na ciepło na obiad lub kolacje, lub schłodzona i pokrojona na mniejsze klinki, będzie idealnym daniem na imprezę :)
U mnie wersja odbiegająca na pewno, od oryginału ale za to jaka pyszna... :)
Składniki:
Ciasto:
- 120 gram zimnego masła
- 3 łyżki mleka
- 1 jajko
- 3 łyżki wody
- 250 gram mąki
- szczypta soli
- 2 jajka + 1 żółtko
- 150 gram wędzonej szynki(lub boczku lub obu )
- 100 gram sera cheddar
- 5 cebul*
- 200 ml mleka
- 1/2 szklanki gęstej śmietany (18%-22%)
- gałka muszkatołowa
- sól i pieprz
- świeży majeranek i pietruszka
- olej do smażenia
Piekarnik rozgrzać do 175stopni.
Przygotowujemy ciasto : Na stolnicę wysypać mąkę z solą, dodać masło i posiekać razem z mąką. Następnie dodać jajko, wodę oraz mleko i szybko zagnieść gładkie ciasto.(gdyby było za suche, dodać odrobinę wody). Zawinąć w folię i schłodzić w lodówce przez 30 minut.
Farsz: Cebule drobno posiekać. Szynkę pokroić w kosteczkę. Ser zetrzeć. Zioła posiekać.
Na oleju poddusić cebulę, przez kilka minut. Śmietanę wymieszać z mlekiem, jajkami i żółtkiem. Przyprawić solą, pieprzem i gałką. Do cebuli dodać pokrojoną szynkę i ostudzić.
Cisto rozwałkować i przełożyć do natłuszczonej formy(u mnie śr. 27cm). Szynkę i cebulę, wymieszać z ziołami i serem - wyłożyć na ciasto. Zalać śmietaną z jajkami.
Zapiekać w piekarniku przez około 60minut, aż góra zrobi się rumiana.
Podawać na ciepło lub zimno. **
*5 cebul to naprawdę dużo i szczerze mówiąc, zawsze ograniczam tę liczbę do 2-3 sztuk :)
** ostudzona jest bardziej zwarta i łatwiej się kroi.
Smacznego!
Piątek minął pod znakiem deszczu, niestety.. :(
Ja staram się odpocząć po sesji, jednak gdzieś tam we mnie nadal siedzi stres przed poprawką i nie umiem odpocząć... :(
Ale dobrze, że mam możliwość gotowania .. :)
Wtedy się wyłączam, skupiam na tym co robię i nie myślę o złych rzeczach :)
I tak też powstał wczoraj ten chlebek :)
Jest wilgotny, aromatyczny, a migdały w nim cudownie chrupią . :)
Można oczywiście dodać inne orzechy, np. włoskie, a myślę, że rodzynki lub biała czekolada również będą pasować. :)
Jest idealny na sobotnie lub niedzielne śniadanie, dlatego warto upiec go dzisiaj, a jutro pokroić na kromki i opiec w tosterze. Albo zrobić z nich tosty francuskie (takie jak z tego przepisu)! Pomysłów jest wiele. :)
Musicie go spróbować! I dać mi znać , jak go podaliście :)
Zapraszam po przepis na CHLEBEK JABŁKOWO-MIGDAŁOWY.
- 300 gram mąki razowej (lub zwykłej)
- 1 i 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
- 1 łyżeczka mielonego cynamonu (ja lubię mocno cynamonowe, więc proponuje więcej :))
- 150 gram brązowego cukru
- 100 gram posiekanych migdałów (lub innych orzechów)
- 1 starte zielone jabłko
- 150 ml mleka
- 1 roztrzepane jajko
- 4 łyżki oleju roślinnego
Rozgrzewamy piekarnik do 180 stopni . Keksówkę lekko natłuszczamy/wykładamy papierem lub używamy silikonowej(tak jak ja).
Do dużej miski przesiewamy mąkę, proszek do pieczenia i cynamon. Dodajemy cukier, a następnie orzechy i jabłko. Mieszamy całość i po środku formujemy wgłębienie.
W dzbanku łączymy mleko, jajko i olej, po czym wlewamy mieszaninę do wgłębiania i lekko mieszamy do połączenia składników.
Przekładamy ciasto do formy i pieczemy ok. 45 minut*, aż chlebek wyrośnie i będzie złoty na wierzchu.
Następnie, wyjmujemy go z piekarnika i zostawiamy w formie do ostygnięcia na 15 minut, po czym wykładamy na metalowy ruszt.
Można przechowywać w szczelnym pojemniku do 5 dni.
*Ja piekłam około 60 minut, a kiedy w trakcie chlebek zaczął się rumienić, przykryłam go folią aluminiową i piekłam do suchego patyczka.
Smacznego! :)
Witajcie! :)
Wracam po krótkiej przerwie :)
Sesja sesją, raz wychodzi raz nie, co nas nie zabije to nas wzmocni i tak dalej.. :)
NO! Ale :) Teraz się lenię i postaram trochę pogotować, żeby Wam coś powrzucać :)
Dzisiaj, na pierwszy ogień idzie mój mały eksperyment.
Parę dni temu nie miałam ochoty robić nic czasochłonnego i szukałam pomysłu na jakiś obiad w 15 minut... a, że od czasu wizyty w Ganeshu , całą kuchnia pachnie indyjskimi przyprawami do Butter Chicken , to uznałam, że zakombinuje .. i zrobiłam swoją wersję sosu :) i to wegetariańską! Ciekawi? :) to zapraszam!
Składniki:
- 1 puszka fasolki fażolet
- 1 puszka krojonych pomidorów (bez skórki)
- po 1/2 łyżeczki przypraw: garam masala, kuminu, curry
- 2-3 łyżki masła
- 1/2 kubeczka małego jogurtu naturalnego
- szczypta soli
- 1/2 łyżeczki cukru
Fasolkę wyspać na sitko, przelać wodą i odłożyć, żeby odciekła.
Na rozgrzaną patelnię wylać pomidory wraz z sokiem (można je przed zmiksować) i podgrzewać przez około 15 minut. Zmniejszyć ogień. Dodać cukier i sól, a następnie przyprawy. Później dorzucić masło i poczekać, aż rozpuści się w sosie. Dodać jogurt, podgrzać wszystko razem.
Na samym końcu dorzucić odcedzoną fasolkę i podgrzewać wszystko razem przez 3 minuty.
Podawać z ryżem basmati.
Z podanych składników, wychodzą 2 duże obiady lub 4 mniejsze.
Smacznego! :)